niedziela, 6 stycznia 2013

Rozdział 2

-Jak to nie pamiętasz?- spytałem wbijając wzrok w białą podłogę. - Demi przecież to ja, Justin.-
-Demi?- dziewczyna powiedziała jakby sama do siebie - Ja. . . nazywam się Demi?- dokończyła
Spojrzałem na nią lekko otwierając usta ze zdziwienia. Tysiące myśli kłębiły się w mojej głowie, jednak żadną z nich nie wypowiedziałem na głos. Totalnie mnie zamurowało, nie wiedziałem jak się zachować więc tylko obróciłem się na pięcie i wyszedłem z sali.
-Powiedziałam coś nie tak?- usłyszałem zdezorientowany głos nieświadomej niczego Demetrii.
Zaraz po tym drzwi zatrzasnęły się po moim wyjściu, a ja podszedłem do ściany i oparłem się o nią plecami. Zamknąłem oczy i głośno odetchnąłem. Po chwili usiadłem na zimnej, szpitalnej podłodze, a łzy zebrały się w moich oczach. "Ona nic nie pamięta..." pomyślałem. Nie pamięta jak pierwszy raz spotkaliśmy się w miejscowej kawiarni. Nie pamięta, że miała wtedy na sobie czerwoną sukienkę. Nie pamięta, że popijała kawę czytając kolejne strony "Pamiętnika" Nicholas'a Sparks'a. Wszystkie lata jej życia zniknęły, a co najbardziej mnie martwiło z jej życia zniknąłem ja. Przeczesałem włosy palcami i podparłem brodę na dłoni głośno oddychając próbując powstrzymać łzy. Jednak już po paru sekundach poczułem spływające po moich policzkach słone krople.
-Cholera...-syknąłem pod nosem i wstałem- Cholera!- tym razem krzyknąłem i kopnąłem stojący obok mnie kosz na śmieci.
Spojrzałem na pielęgniarkę stojącą przy recepcji, która wpatrywała się we mnie z niepokojem. W tej samej chwili z sali dziewczyny wyszedł lekarz, a za nim pielęgniarka. Dr.House podszedł niepewnie do mnie, co chwilę otwierając i zamykając usta, próbując coś powiedzieć. Zerknąłem na niego ze złością.
-Obiecałeś. Obiecałeś, że z tego wyjdzie, że to nic poważnego.- powiedziałem szybko podnosząc głos, a on pokiwał twierdząco głową co zdenerwowało mnie jeszcze bardziej.
-Wiem i jest mi przykro.- prychnąłem pod nosem przerywając mu wypowiedź, on tylko spojrzał na mnie i udał, że nic się nie stało.- Rzeczywiście ma wstrząs mózgu, jednak jest on poważniejszy niż mi się wydawało. W momencie zderzenia z autem Demetria doznała szoku i straciła pamięć, tracąc również umiejętność wykonywania podstawowych czynności życiowych.- dokończył
Zmarszczyłem brwi.
-Nie pamięta jak ma na nazwisko, ile ma lat, nie ma nawet pojęcia do czego służy łyżka.- wytłumaczył widząc moją zdezorientowaną minę.- W tym momencie jest na poziomie niemowlaka.-
Chwyciłem się za głowę rozglądając się bez celu na około. Obróciłem się wokół własnej osi i spojrzałem przez szklane drzwi do środka sali. Demi leżała na łóżku i wpatrywała się w sufit, na stołku obok siedziała Ronnie, która wylewała z siebie kolejną gigantyczną ilość łez. Zrobiło mi się słabo więc jak najszybciej ruszyłem przed siebie i wyszedłem ze szpitala trzaskając za sobą drzwiami. Łapczywie złapałem w płuca świeże powietrze i zmrużyłem oczy pod wpływem mocnych promieni słońca. Usiadłem na pobliskiej ławce i wyciągnąłem z kieszeni spodni paczkę papierosów. Nie paliłem nałogowo, tylko w nerwowych sytuacjach, a ta w której się obecnie znajdowałem na pewno taka była. Wyciągnąłem jedną szlugę i podpaliłem ją, wkładając do ust. Zaciągnąłem się po chwili wypuszczając z ust dym. Siedziałem tak jeszcze około pięciu minut po czym wstałem i poszedłem kierując się w stronę domu, w którym mieszkałem razem z moją dziewczyną.
*perspektywa Demi*
Leżałam pod białą kołdrą wpatrując się w sufit tego samego koloru. Biel na każdym elemencie tego pomieszczenia doprowadzała mnie do szaleństwa. Obraz co chwilę zamazywał mi się przed oczami z niewiadomego mi powodu. Po lewej stronie siedziała dziewczyna, która co chwilę cicho pociągała nosem i wycierała łzy z policzków. Mimo opuchniętych oczu i lekko rozczochranych włosów  widziałam jak piękna ona była. Spojrzałam na nią ze smutkiem.
-Przepraszam.- powiedziałam cicho
Ona tylko na mnie spojrzała i gwałtownie wstając przytuliła mnie mocno, szlochając jeszcze głośno niż przed chwilą. Musiała być dla mnie naprawdę ważna skoro aż tak przeżywa wszystko co się ze mną dzieję. Do moich oczu również zebrały się łzy, ale nie chciałam pozwolić im na wydostanie się na zewnątrz.
-Przepraszam.- powtórzyłam jeszcze raz i zmarszczyłam lekko brwi. Brunetka puściła mnie i wróciła na swoje dawne miejsce.- Może opowiesz mi wszystko. . . o mnie. - powiedziałam niepewnie patrząc na nią, ona pokiwała tylko głową i wnętrzem dłoni przetarła twarz spokojnie oddychając.
-Nazywam się Ronnie Miller, mam siedemnaście lat, tak samo jak ty. Przyjaźnimy się od czternastu lat, nasze mamy przyjaźniły się wtedy więc wychodziłyśmy na wspólne spacery bawiąc się razem. Wszystko zaczęło się od tego, że obie miałyśmy takie same lalki. Twoja nazywała się Lilly, a moja Emily. Zawsze bawiłyśmy się nimi tak, że były one nie rozłączne więc obiecałyśmy sobie, że będziemy takie same jak one.- zaśmiała się lekko - Razem poszłyśmy do podstawówki, gimnazjum, teraz jesteśmy razem również w liceum. Jesteśmy dla siebie jak siostry i kocham Cię najbardziej na świecie.- powiedziała załamującym się głosem.
Niepewnie złapałam ją za rękę próbując ułożyć w mojej głowie wszystko co usłyszałam.
-Opowiedz mi coś o chłopaku, który tutaj był.- powiedziałam
-To Justin. Jesteście parą od dwóch lat, kochacie się ponad wszystko. Nigdy nie widziałam tak zgranej i kochającej się pary jaką jesteście wy. Poznaliście się trzy lata temu, kiedy...- zatrzymała się na chwilę spoglądając na mnie - ...kiedy twoja mama zmarła.- dokończyła
Wstrzymałam na parę sekund oddech.
-Kontynuuj.- powiedziałam szybko
-To on pomógł Ci się pozbierać, to dzięki niemu znów zaczęłaś się uśmiechać. To wszystko co powinnaś pamiętać. Jest on osobą, którą kochasz ponad życie.- powiedziała i spuściła wzrok w dół kończąc swoją wypowiedź. Pokiwałam tylko głową starając się spamiętać wszystko czego się właśnie dowiedziałam.
-Dziękuję.- szepnęłam, a drzwi od sali się otworzyły. W progu stanęła pielęgniarka.
-Kochanie..-zwróciła się do Ronnie- siedzisz tu już drugi dzień proszę idź do domu i się prześpij, zjedz coś.- powiedziała z troską, dziewczyna kiwnęła tylko głową, wstała, pocałowała mnie w policzek i odparła -Trzymaj się, kocham cię.- uśmiechając się. Próbowałam odwzajemnić uśmiech jednak na mojej twarzy pojawił się jedynie dziwny grymas. Brunetka wyszła z sali, a ja znów utkwiłam wzrok w suficie, po chwili poczułam znużenie i nie wiedząc kiedy zasnęłam.

**
Rozdział nie podoba mi się, ale mam nadzieję że jakoś go przeżyjecie. Obiecuję, że następne będą lepsze. Mam nadzieję, że wyrazicie swoje opinie w komentarzach.
czytasz=komentujesz. 
 

4 komentarze:

  1. nie mogę się doczekać jak to się rozkręci :) ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Akcja powoli się rozkręca, to dobrze :) Popracuj trochę nad interpunkcją, poza tym jest ok :)
    xxx

    OdpowiedzUsuń
  3. ciekawa jestem co się stanie dalej :O :D
    ~damnxrose

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi się podoba:) chociaż szkoda, że taki krótki :c Ale czekam na nowy <3
    -Kiinia

    OdpowiedzUsuń